poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Ramiro Pinilla - Pusty cmentarz

Ramiro Pinilla to hiszpański pisarz, który zmarł niecałe dwa lata temu. Autor ponad dwudziestu powieści, którymi zasłużył na miano jednego z najważniejszych baskijskich pisarzy.
 
"Pusty Cmentarz" to drugi tom cyklu o Samuelu Esparta. Jak dotąd nie miałam okazji zapoznać się z pierwszym, o genialnym tytule "Jeszcze tylko jeden nieboszczyk".

Przechodząc do meritum - nie tego się spodziewała, gdy dostałam tę książkę w swoje dłonie. Przede wszystkim opis okładkowy jest za dobry, jak na treść zawartą w tej opowieści. No albo można rozważyć też inną opcję - po prostu książka jest dobra, ale nie dla takiego czytelnika jak ja; czytelnika, który wymaga wciągającej, mocnej fabuły i krwawo-kryminalnych wydarzeń. Tutaj... tutaj zdecydowanie tego zabrakło.

W zasadzie przez większą część tej opowieści zastanawiałam się, czy ta książka jest o tym, że ktoś pisze książkę i zbiera do niej materiały (które akurat szczęśliwie okazują się toczącym się śledztwem i wrażeniami z przesłucha świadków), czy bardziej o tym, że księgarz i pisarz amator próbuje rozwikłać zagadkę morderstwa młodej kobiety i co za tym idzie, dostać ciekawy materiał na przyszłą powieść...

Od pierwszych rozdziałów wieje nudą. Do tego przerysowane dialogi i postacie tak ograniczone, że aż to boli. Mieszkańcy niewielkiego miasta, którzy dopasowują wydarzenia i sytuacje do własnych przekonań i nie zamierzają spojrzeć na sprawę trzeźwym i logicznym osądem.

A o cóż chodzi w tej historii? Mamy morderstwo młodej dziewczyny, którą uwielbiali wszyscy mieszkańcy baskijskiego miasta. Od razu wszyscy rzucają podejrzenia (a raczej wydają niepodważalny wyrok, bo nie słuchali żadnych racjonalnych argumentów) na tzw. przywłoki, czyli nie-Baska (który jak można się spodziewać jest traktowany jak niższa rasa...).
O wydarzeniu dowiadujemy się w dość niecodziennym miejscu, bo w księgarni; którą prowadzi nasz główny bohater i zarazem pisarz-detektyw. Sancho, znany również jako Samuel, chce na przekór ludności Getxo, rozwikłać sprawę morderstwa pięknej Anari, no i jak można się domyślić, chce ją także spisać i wydać w formie książki. Po kolejnych przesłuchaniach świadków i osób związanych z dziewczyną, Sancho coraz bardziej wierzy w niewinność "przywłoki", który (jak większość bohaterów książki "zapomniała" i woli sobie nie przypominać) miał na imię Pedro.

Uf... namęczyłam się czytając tę pozycję. Jest napisana trochę nieciekawym językiem, który spowalnia czytanie. Dodatkowo świadomość czasów, w jakich toczy się akcja, także mnie nie zachęciła. Rozwlekłe dialogi, które tak naprawdę nie wnosiły niczego ciekawego do treści... niezbyt wyraziste postacie, które ani nie wzbudzały sympatii, ani nie budziły nienawiści. Zbyt przeciętnie... niestety.

Ogólna ocena 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz