wtorek, 24 maja 2016

Jacek Piekara - Ja, inkwizytor. Sługa Boży

Autor, Jacek Piekara to urodzony w Krakowie, polski pisarz fantasy, dziennikarz, a także redaktor czasopism o grach komputerowych. Znany głównie z cyklu opowiadań o Inkwizytorze Mordimerze Madderdinie, czy czarodzieju Arivaldzie z Wybrzeża.

"Sługa Boży" to szósty tom (licząc książki według porządku chronologicznego) Cyklu Inkwizytorskiego. Książka podzielona jest na 6 części, z których każda tworzy mini opowiastkę z życia i pracy Mordimera.

Pierwszy... epizod to "Czarne płaszcze tańczą", gdzie nasz Inkwizytor, po spektakularnym uratowaniu miasteczka od "wilkołaków", zostaje poproszony o pomoc w uratowaniu podobno niesłusznie skazanego za zabójstwo syna pewnego kupca. Młody chłopak jest więziony w nieludzkich warunkach, jednak osoba odpowiedzialna za jego zatrzymanie trzyma go przy życiu. Bardzo szybko Mordimer odkrywa, że "oprawca" młodego zabójcy ma dość solidny motyw - utrzymanie przy życiu tego człowieka ma zapewnić wskrzeszenie jego zamordowanej siostry Pauliny. Końcówka... co to było? Anioł? Poważnie? I co znaczyły słowa, że Mordimer jest jak pożoga i spali wszystko, do czego się zbliży?

"Sługa Boży"... ach cóż to za sympatyczne opowiadanie? Jedno z ciekawszych, spośród tych, które dotąd miałam okazję czytać. Mordimer dostaje zlecenie od bogatego rzeźnika Knappe, by wyśledził kobietę, która dała mu kosza i hmm... żeby nastraszył ją na tyle, by w końcu zgodziła się wyjść za niego za mąż. Jest to niebezpieczne zadanie, przy którym towarzyszą mu zarówno Kostuch, czyli uratowany więzień z pierwszej opowiastki Zachariasz i bliźniacy Pierwszy i Drugi, których poznaliśmy w poprzedniej książce. Bardzo zgrabnie napisane, Piekara stworzył tu świetny klimat i dodatkowo genialnie wczułam się w akcję, gdy Mordimer próbował wyśledzić Elię, "wezwać" swojego Anioła Stróża... epickie!

Cóż mamy dalej? "Szkarłat i Śnieg", gdzie Mordimer powala swoimi manierami... A z czym mamy do czynienia? A no nasz inkwizytor przypadkowo przejeżdża z Pierwszym, Drugim i Kostuchem przez wioskę, w której mieszkańcy szykują stos dla kobiety "samosądnie" oskarżonej o potrójne zabójstwo i czary. W opowiadanku widzimy poniekąd inna twarz Mordimera, bo chyba pierwszy raz Piekara zdecydował się na uniewinnienie i odstąpienie od tortur. Coś nowego, coś ciekawego, no i Mordimer jak to zazwyczaj bywa, otrzymał zapłatę w naturze; którą w ramach jakże wielkiej przyjaźni i doceniania swoich... towarzyszy-sługów oddał Kostuchowi... no cóż... Jestem ciekawa, czy autor zdecyduje się w kolejnych częściach na wspomnienie chociażby doktora Gunda i tego, co robiono z nim w Amszilasie, czy gdzie tam Mordimer go odesłał.

"Siewcy Grozy", mimo, że to krótka opowiastka, zaintrygowała mnie od samego początku. Mroczny las, ciała bestialsko okaleczone i pogryzione... co za klimat! Kostuch jako "wybawiciel" biednej wieśniaczki... scenka wręcz komiczna i żałuję głęboko, że nie jestem w stanie wyobrazić sobie Zachariasza, który powiedział coś SŁODKIM głosem.
Tak nawiasem ciekawi mnie, czemu każdy z trójki towarzyszy Mordimera jest jakimś dewiantem i hm... napaleńcem. No i do tego jeszcze ta nekrofilia Bliźniaków... no cóż.
Jednak wracając do fabuły - Mordimer miał ciężki orzech do zgryzienia. Cała wioska wymordowana w podobny sposób, aż trudno uwierzyć, że takie coś mogli zrobić ludzie. I jakimś cudem oczywiście jedyną ocaloną jest kobieta, która widzi w naszym inkwizytorze zbawienie...
Trochę dziwny ten pomysł... mam wrażenie jakby Piekara zaczerpnął inspirację z jakichś filmów o super robotach/mutantach wykreowanych na maszynki do zabijania.

Przedostatnie opowiadanko "Owce i wilki" było dość interesujące. Mordimer wpadł w prawdziwe kłopoty i do tego jeszcze groziła mu realna utrata życia z rąk jednego ze swych... kolegów po fachu. A całe zamieszanie ma miejsce w Tirianie, gdzie Mordimer ma zbadać środowisko kupców i znaleźć człowieka, o którym mówił mu jego klient, który w zasadzie wcale nie był tym, za kogo się podał.

No i na końcu historia, która dla wielu mogłaby się wydawać ukazaniem ludzkiego oblicza Mordimera, bo w końcu ruszył na poszukiwania swoich "przyjaciół", czyli Kostucha i Bliźniaków, którzy zniknęli bez śladu. No ale powiedzmy sobie szczerze, gdyby nie zlecenie od Biskupa Hez-Hezronu, inkwizytor nie miałby pojęcia, że jego towarzysze broni zniknęli, bo i nie potrzebowałby ich pomocy.
Cała fabuła rozbija się o poszukiwanie prałata Bulsani, który jak podejrzewa Mordimer doprowadzi go i do długu, który miał wobec klienta inkwizytora, jak i do Kostucha. Jakby tego było mało być może dotrze do sekty, która składa ofiary z dziewic. Nic bardziej mylnego!

Jak można ocenić całość? Myślę, że bardzo dobrze. Każde z opowiadań miało w sobie coś ciekawego. Każda z historii w pewien sposób mnie zaciekawiła albo miała elementy, które cieszyły moje oczy i umilały czas spędzony z książką. Jednak osobiście wolałabym, żeby tych historii było mniej - mniejsza ilość na rzecz jakości i długości to zawsze dobry wybór.

Zapraszam także do zapoznania się z moją recenzją poprzedniej części przygód Mordimera, czyli "Ja, inkwizytor. Głód i pragnienie" -> LINK

Ogólna ocena 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz