czwartek, 5 maja 2016

Olga Haber - Oni

Olga Haber to o dziwo pseudonim krakowskiej pisarki Katarzyny Misiołek. Na okładkach książek możemy przeczytać trochę bzdurnych informacji typu - zakochana bez wzajemności w Stephenie Kingu (czy jakoś tak), miłośniczka czekolady, interesuje się tarotem...

"Oni" to jej debiutancka powieść grozy - jak szumnie napisano na okładce. Opowiastka bardzo nierówna - momentami miała zadatki na dobry horror, chwilami była mdła, czasem naiwna i wręcz głupia. Może problem tkwił w tym, że jak wyżej nadmieniłam, to jej debiut? Może w kolejnych książkach będzie lepiej?

Z czym mamy tu do czynienia? 36letnia Natalia pomieszkuje sobie wraz ze swoim młodym, 24letnim kochankiem Łukaszem w domku letniskowym swojego byłego mężczyzny Emila (którego o zgrozo co chwilę wspomina - a bo to kubek, który Emil kupił, a bo była tu kiedyś z Emilem, a bo Emil w takiej sytuacji zrobiłby coś tam, a bo Emil był taki, a tu obiecała Emilowi, że coś zrobi... blablabla). Wszystko z pozoru świetnie się układa, jednak z czasem zaczynają dziać się dziwne rzeczy.
Natalia ma wrażenie, że ciągle jest obserwowana, przez małe miasteczko przechodzą gwałtowne burze z zielonymi wyładowaniami, które z pozoru są normą dla mieszkańców. Dodatkowo ludzie zaczynają postępować w nadmiernie brutalny i "zły" sposób - jedna z letniczek została porwana i zgwałcona; inna kobieta wrzeszczała na pół ulicy o ogniu piekielnym i wręcz wpadła w szał, do tego ktoś podpalił starszemu panu dom, a także dawny znajomy Natalii i Emila chciał ją zgwałcić na rowerowej wycieczce.
Teoretycznie wszyscy uznają to za normalność - w końcu w lato jest dużo przyjezdnych turystów i letników, więc nie wiadomo, co to za ludzie i do czego są zdolni. Jedyną osobą, która łączy ze sobą fakty jest Maciek - sąsiad Natalii, który opowiada jej niesamowita historię rodem z serialu Z Archiwum X. Główna bohaterka czuje się coraz bardziej nieswojo i prawie namacalnie czuje zbliżające się niebezpieczeństwo.
No i na sam koniec opowieści, jak można się spodziewać, dochodzi do prawdziwej tragedii, za którą Natalia zapłaci długimi latami spędzonymi za kratkami.

Najgłupszą rzeczą w całej książce były chyba telepatyczne rozmowy z kotem, który wcale kotem nie był (w końcu był tylko jakimś tam duchowym bytem, który ulokował się w biednym zwierzaczku. No cóż... kto co woli, jednak gadanie telepatyczne z kotem było co najmniej dziwne.

Pani Haber niby budowała klimat, czasem udawało jej się wprowadzić fajny, mroczny nastrój, ale przez większą część tej niezbyt długiej książki nic się nie działo. Natalia, jej miłosne rozterki, kolejne kłótnie z Łukaszem, wspominanie Emila i trochę... niedojrzałe przemyślenia i rozważania.

Historia miała potencjał, ale autorka chyba jeszcze nie do końca wdrożyła się w pisanie i nie opanowała na tyle warsztatu, żeby pisać powieści grozy (bo moim zdaniem, żeby pisać horrory, dobre horrory, trzeba naprawdę plastycznie pisać i umiejętnie budować napięcie, a tutaj tego zabrakło). Na zwykłą opowiastkę i jakiś... paranormalny romans/dramat (nie wierzę, że to napisałam) taki styl pisania by się nadał i jak najbardziej sprzyjałby pozytywnemu odbiorowi książki.

Ogólna ocena 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz