środa, 20 lipca 2016

Jefferson Bass - Kości zdrady

Pod pseudonimem Jefferson Bass kryje się dwóch panów. Pierwszym z nich jest Jon Jefferson, który jest dziennikarzem, filmowcem, a także dokumentalistą. Drugi to Bill Bass, światowej sławy antropolog sądowy, założyciel legendarnego Ośrodka Antropologii Sądowej Uniwersytetu Tennessee, czyli Trupiej Farmy.

"Kości zdrady" stanowią... no właśnie... teoretycznie stanowią czwarty tom cyklu o doktorze
Billu Brocktonie, jednak jeśli spojrzeć na ilość wydanych w Polsce książek tego duetu, ta pozycja może być uznana za tom otwierający "przygody" głównego narratora cyklu, czyli samego doktora B.

Tak bardzo wstyd przyznać, jakie mam braki w historii najnowszej. Oak Ridge? Projekt Manhattan? Niby nazwy znajome, niby gdzieś dzwoni, ale nie wiadomo, w jakim kościele...
Dlatego tym bardziej się cieszę, że końcu udało mi się upolować tę książkę i nadrobić braki (częściowo Jefferson/Bass mnie uświadomili, częściowo zasięgnęłam informacji w internecie... i dowiedziałam się także, że przy tym projekcie brała udział pani Göppert-Mayer, która nie dość, że ma w moim mieście rodzinnym ulicę, to jeszcze urodziła się kilkaset metrów od mojego domu... taki tam miły akcent).

Przede wszystkim nie jest to typowy kryminał/thriller, przynajmniej w moim uznaniu. Wszystko jest opisywane tak jakby z innej perspektywy. Często mówi się, że "filmy/książki nie pokazują prawdy o policji/śledztwach/kryminalistyce", a czytając Kości Zdrady nie czułam tego klimatu. Być może dlatego, że byłam świadoma, iż jednym z autorów jest Bill Bass - twórca Trupiej Farmy (o której czytałam już w kilku książkach i która budzi jednocześnie mój zachwyt i zgrozę!) i zadziałał... efekt placebo? Stwierdziłam, że ktoś taki wręcz musi pisać bardziej realistycznie niż osoby, które "tylko" zasięgały języka u specjalistów, by stworzyć ciekawą książkę...
Jefferson i Bass mają też dość wyszukane poczucie humoru i dość kontrowersyjnie rozbudowane pojęcie estetyki, które przypadło mi do gustu. Najlepszym tego dowodem jest cytat - " Tak naprawdę, chociaż rozkładające się na Trupiej Farmie zwłoki nie pachną jak kwiatki, zwłaszcza w upalne lato, to mają całkiem przyjemny aromat w porównaniu z zapachem uwalnianym przy wyjęciu jelit."

Powieść pisana jest z perspektywy antropologa Billa Brocktona, który zostaje poproszony przez policję z Oak Ridge o pomoc przy znalezionych, zamarzniętych zwłokach. Sprawa z pozoru całkiem normalna, ot po prostu ktoś wrzucił denata do basenu, który z racji temperatury panującej o tej porze roku, zamarzł. Sekcja zwłok miała być rutynowym badaniem - no może z jednym małym wyjątkiem - ciało musiało najpierw odtajać.
I tutaj pojawiają się schody. W ciele Leonarda Novaka (starszego pana, który okazał się wybitnym fizykiem z czasów Projektu Manhattan) znajduje się śmiercionośna "broń", która wywołała panikę (no i spory uszczerbek na zdrowiu niektórych bohaterów książki) - malutka, radioaktywna kapsułka. Bill i reszta osób, które brały udział w sekcji zwłok, narażeni są na skutki choroby popromiennej. W najgorszej sytuacji jest patolog, który wyciągał kapsułkę z ciała Novaka.
Nikogo nie dziwi fakt, że FBI zainteresowało się sytuacją i włączyło się do śledztwa.
Bill i jego "asystentka" Miranda starają się poznać przeszłość Novaka, docierają do jego byłej żony, odkrywają kolejne "świeże" zwłoki, a także ciało zabitego przed laty pisarza.
Co wydarzyło się przed laty w tym Atomowym Mieście? Czy osoby, które z pozoru pomagają Billowi w rozwikłaniu zagadki, na pewno są godne zaufania? Czy dwie kobiety, które różni wiekowa przepaść, które sprawiają wrażenie kompletnie nieszkodliwych, mogły dopuścić się zbrodni?

Kości zdrady to z pewnością ciekawa książka, która łączy ze sobą wątek historyczny i kryminalny, w taki sposób, że nie można doczekać się rozwiązania.
No i zdecydowanie zachęca do sięgnięcia po kolejną książkę, w której bohaterem jest Bill Brockton.

Ogólna ocena 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz