niedziela, 24 lipca 2016

Camilla Lackberg - Księżniczka z lodu

Camilla Lackberg jest szwedzką autorką powieści kryminalnych. Urodziła się i dorastała w miasteczku Fjällbacka, które stało się jednocześnie rodzinnym miastem bohaterów jej powieści. Jest absolwentką Szkoły Ekonomii i Prawa Handlowego w Göteborgu, gdzie studiowała ekonomię.

Pierwsze spostrzeżenie, które ciśnie mi się na usta praktycznie od samego początku do końca książki, zawiera się w jednym słowie - przereklamowanie.
Camilla Lackberg uznawana jest za jedną z najlepszych pisarek skandynawskich. Na okładce jej książki możemy przeczytać "To najlepsza po trylogii Millennium Stiega Larssona powieść kryminalna!", "[...] uznawana za nową królową skandynawskiego kryminału." Czy aby na pewno mówimy o tej samej autorce? Czy właśnie skończyłam czytać książkę Królowej Kryminału? No... no chyba nie!

Przede wszystkim książka jest przegadana - cała masa bezsensownych, ciągnących się w nieskończoność opisików czynności, które ani nie są ciekawe, ani nie wnoszą niczego do historii... ot taki zapychacz kolejnych i kolejnych kart powieści. Dodatkowo same postacie są... tak troszkę infantylne? Romansik Eriki i Patrika? Zachowanie typowe dla pary nastolatków, która nigdy z nikim nie była i nie wie, co się robi. Dorośli ludzie a zachowują się przed randką, jakby mieli się spotkać z UFO. Trochę żenujące i jakościowo tragiczne. Tak samo jak te... reakcje na proste, zwykle, popularne, codzienne (i tak dalej...) czynności typu zakończenie rozmowy słowami "pa, buziaki". Jak czytałam, że któreś z nich się zarumieniło na te słowa i poczuło coś tam to... ugh! dziecinada, która nie przystoi ludziom w ich wieku...

To niby kryminał, a bardziej przypomina to powieść obyczajową, gdzie głównym tematem nie jest śledztwo w sprawie morderstwa Alex (a później w sprawie "zabójstwa" Andersa), a rozterki życiowe Eriki - żałoba po śmierci rodziców, kłopoty z domem odziedziczonym po rodzicach, troska o siostrę, która żyje z despotycznym mężem i przy okazji damskim bokserem, śmierć przyjaciółki z dawnych lat, problemy zawodowe z pisaniem książki, romans z mężczyzną, którego znała w młodzieńczych latach. Blablabla... a gdzie tu miejsce na jakiś dreszczyk emocji? Gdzie miejsce na trzymające w napięciu zwroty akcji? Gdzie prawdziwe policyjne śledztwo?
Po czymś, co szumnie nazywa się "najlepszą powieścią kryminalną po Millennium", można spodziewać się o wiele, wiele więcej!

Najgorsze w tym wszystkim było to, że z każdą kolejną stroną Lackberg w moich oczach stawała się coraz bardziej oczywista. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek miała taką sytuację, że czytając książkę, podejrzewam (a raczej wiem!), co stanie się za 10-15 stron. Zgadywałam praktycznie bezbłędnie powiązania Alex z zaginionym przed laty synem Nelly Lorentz, nie było dla mnie problemem rozszyfrowanie tego, dlaczego wraz z rodzicami praktycznie z dnia na dzień opuściła Fjällbackę, ani kim tak naprawdę jest Julia. Myślę, że gdybym nie była tak zdruzgotana treścią i formą, z pewnością rozszyfrowałabym postać zabójcy (a raczej zabójczyni) o wiele szybciej niż Patrik... co nie zmienia faktu, że i ten element dał się przewidzieć. Podobnie jak to, co stało się z Nilsem.

Na koniec jeszcze muszę ponarzekać na inne postacie, które na szczęście były tylko drugoplanowe - siostra Eriki... denerwująca, mdła, szara myszka, która dała się zdominować jakiemuś palantowi. Dalej... ten głupi, bufonowaty Mellberg z tupecikiem na głowie... tragiczna postać, opisy jego osoby jeszcze gorsze. Mężuś zabitej Alex? No cóż... bez komentarza.
Jedyną dość interesującą postacią był Jan - przybrany syn Nelly. Być może dlatego, że miał zadatki na psychopatę i udowodnił to kilka razy w tej książce.

Jako, że słyszałam, iż Lackberg w kolejnych częściach zrobiła znaczący progres - nie powstrzymam się i jednak sięgnę po kolejne tomy (licząc na to, że opinie nie były zwykłymi banialukami...).

Ogólna ocena 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz