niedziela, 3 lipca 2016

Tess Gerritsen - Igrając z ogniem

Tess Gerritsen chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Autorka zarówno doskonałych thrillerów medycznych, serii książek o Rizzoli i Isles, ale także thillerów romantycznych takich jak Ciało, Telefon po północy, czy Czarna loteria. Tym razem postanowiła wprowadzić czytelnika w muzyczny i zarazem historyczny świat.

Ufff... co to była za uczta! Gerritsen jest dla mnie fenomenem. Czyta się ją ekstremalnie szybko, z ekstremalną przyjemnością i z ekstremalnym zainteresowaniem! Igrając z ogniem jest zarazem tak "gerritsenowa", że nie sposób nie rozpoznać stylu autorki, ale zarazem tak inna, że Tess zaskoczyła mnie swoją pomysłowością. Autorka przegenialnej serii o Rizzoli i Isles pisze kryminał z silnym wątkiem muzycznym i historycznym? Zdecydowanie nowe, wyjątkowe i emocjonujące!

Nie mogłam się doczekać sięgnięcia (raczej wypożyczenia, bo nie jestem wystarczająco bogata, by nabyć każdą książkę, której pożądam) po tę książkę. Kiedy okazało się, że wygrałam ją w konkursie, nie mogłam doczekać się otrzymania paczki. No i nadeszła ta chwila! Po godzinie czytania pochłonęłam pierwszą ćwiartkę tej historii i od samego początku mnie urzekła.

Wenecja. Młoda skrzypaczka z Bostonu szuka dla siebie pamiątki z tego wyjątkowego miasta. Co może być lepszego niż znaleziony przypadkiem świstek papieru z zapisanymi, tajemniczymi nutami? Początkowo Julia przekonana jest, że trafiła na wspaniałego walca, w którym się zauroczyła i który wprowadzał ją w wyjątkowy stan. Szybko okazuje się, że coś jest nie tak z tą nigdy nie opublikowaną kompozycją. Julia jest przekonana, że jej dziecko coś "opętało" i ma to związek z "Incendio". W końcu, czy to nie w momencie wykonywania tego utworu, jej malutka córeczka raniła śmiertelnie ich kota? Czy Julia nie została zaatakowana przez swoją córkę, gdy w skupieniu grała na skrzypcach tego walca? A co z "przypadkowym" upadkiem ze schodów, który jak podejrzewa Julia, zainscenizowała mała Lily? A może to Julia, podobnie jak jej matka, ma problemy psychiczne? Może stanowi zagrożenie dla siebie i swojej rodziny?
Młoda, przerażona kobieta za wszelką cenę chce poznać tajemnicę utworu, który sprowadził na jej rodzinę takie nieszczęście. Z przyjaciółką udaje się do Włoch i wypytuje o Todesco, a także (nieświadoma niebezpieczeństwa, jakie na siebie sprowadza) próbuje skontaktować się z rodziną, która przed laty była właścicielem książki z nutowym zapisem Incendio. Nie ma pojęcia, że wpadła na trop długo ukrywanej rodzinnej historii jednego z pretendentów do objęcia stanowiska premiera Włoch...

Jednocześnie autorka przedstawia nam smutną historię życia pewnego uzdolnionego, młodego Żyda, który na swoje nieszczęście żył w czasach II Wojny Światowej. Lorenzo Todesco był młodym skrzypkiem, który został poproszony o podszlifowanie umiejętności muzycznych Laury - wiolonczelistki. Żyd i Katoliczka widują się co środę i pilnie ćwiczą grę. Mają wystąpić w konkursie muzycznym, w którym mają duże szanse na wygraną. Jednak los krzyżuje im plany - "niewłaściwe" urodzenie Lorenza, w połączeniu z fatalną sytuacją w państwie i Europie, sprawiają, że młodzi nie mogą brać udziału w konkursie. Nieugięta Laura w ramach protestu postawiła na swoim i wyciągnęła swojego partnera na scenę. Jak można się było spodziewać, po bezbłędnym wykonaniu swojego utworu, zostali wyrzuceni, a Lorenzo pobity i upokorzony.
We Włoszech coraz większy nacisk kładziono na odizolowanie Żydów od społeczeństwa. Jak wiemy większość z nich skończyła w obozach zagłady. Taki sam los czekał rodzinę Lorenza - zarówno rodzice jak i młodsza siostra zginęli w jednym z obozów (całkiem możliwe, że na terenie Polski). Uratował się tylko jego brat Marco. A co się stało z naszym bohaterem? Spotkał go równie przykry los - dzięki swojemu talentowi został "ocalony" i rozdzielony z rodziną, która jechała na śmierć, a sam został wcielony do "orkiestry", która swoją grą miała zagłuszać krzyki palonych w krematoriach ludzi. Z czasem napisał pełen żalu i bólu utwór. Utwór, który po latach trafił w ręce jednego z weneckich antykwariuszy...

Oczywiście można się domyślić, że Tess przygotowała nam wyjątkową ucztę, gdzie oczywistość wcale nie jest taka oczywista, a rozwiązanie tajemnicy jest zbyt łatwe i proste, by w ogóle rozważać taką opcję...
Czy można było przewidzieć zakończenie? Myślę, że gdzieś w głębi duszy każdy podejrzewał, że Gerritsen zaplanowała jakąś bombę (w tym przypadku to dość... trafne określenie) i ma to ścisły związek ze... zdrowiem Julii. Jaki? Tutaj można było mieć kilka opcji. Czy ktoś trafi i zdemaskuje niecny plan autorki? Zdecydowanie zapraszam do czytania i delektowania się każdym zdaniem tej powieści!

Ogólna ocena 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz